Mam kilka pytań do życia. Szukając odpowiedzi, ufam swojej wewnętrznej mądrości, intuicji i temu, co czuję. Jestem także uważna na „znaki”. Robicie tak czasem? Lub interpretujecie pojawiające się sytuacje jako znaki i informacje dla was…? Gdy zdarzy się taki dzień z pytaniem o znaki, istotą jest właśnie uważność. Nie zawsze znaki są wyraźne, jak w filmie pod słońcem Toskanii w scenie „il segno”. Czasem są subtelne, delikatne jak piórko czy podmuch wiatru. Czy znakiem może być pan w koszulce z napisem „maui”, który przechodzi, gdy piszę te słowa? Albo pan w t-shircie „rocky hockey”, który właśnie przejechał na rowerze? Czy też piąty helikopter, który ląduje przy East River i 1 Avenue w pobliżu budynku UN? Wszystko może być znakiem. To my nadajemy znakom ważność, uznając jedne za istotne dla nas, inne zaś pomijając.
Kiedy byłam mała, zaczęło się to w przedszkolu, i trwa do dziś – z kilkuletnią przerwą na dorosłość, kiedy zapomniałam o tej zabawie i informacjach płynących prosto z nieba – zadawałam pytania i patrzyłam na chmury, dostając (lub nie) odpowiedź prosto ze źródła. Przy odrobinie wyobraźni i wrażliwości, odpowiedź jest pełna treści, choć szybko się rozpływa… Jak powiew wiatru i mgnienie chmury, która przed chwilą była znakiem, a teraz jest mgiełką.
Znak to jest ten moment. Pstryk. Gone. Done.
Comments